niedziela, 3 stycznia 2010

2009-2010











Dalat, okazuje sie byc miesznka socjalistycznej taniochy i kapitalistycznego kiczu.Plywajace lodki - labedzie, to rozowa slodycz w najgorszym wydaniu.Miasto polozone jest w gorach, wiec w ostatnie dni 2009-go roku troche marzniemy.W Dalat trwaja przygotowania do zblizajacego sie festiwalu kwiatow i jest tu tak duzo wietnamczykow, ze ledwo przeciskamy sie miedzy chudymi postaciami na waskich uliczkach.Z listy kilkunastu atrakcji wybieramy wizyte w Crazy Housie - hotelu jak z Alicji w Krainie Czarow.Z wzgledu na ceny, nie mozemy sobie pozwolic na nocleg, ale sam pobyt w budynku, zaprojektowanego pod wplywem inspiracji Gaudiego, jest niezwyklym przezyciem.Nastepnie dla rownowagi wycieczka gorska kolejka i krotki pobyt w buddyjskim osrodku Zen.Przed powrotem do miasta, fundujemy sobie przejazdzke z Easy Riders na duzych, szybkich Hondach i jeszcze szybszy rollercoaster.Ostatnie godziny odchodzacego roku swietujemy w Roofs - kawiarni jeszcze dziwniejszej niz Crazy House.Kiedy w Polsce wybija polnoc( u nas 6-ta rano), my pakujemy nasze plecaki i ruszamy do Mui Ne.Pierwsze dni nowego roku spedzamy na plazy, wznoszac toasty owocowymi koktajlami.Kolejne miejce to Nha Trang, gdzie dostajemy pokoj na 9-tym pietrze, z widokiem na morze!!!Kolejne dwa dni uplywaja nam pod znakiem lenistwa. Dzis, nocnym autobusem ruszamy do Miasta Krawcow...
P.S Wciaz mamy problem z dostepem do Facebooka, bo oprocz jednej kafejki w Sajgonie, nie mozemy znalezc miejsca z facebookiem.

1 komentarz: