środa, 20 stycznia 2010

Powrot do krainy usmiechow





Sa wa dee ka - cieplutko wita nas tajlandzka stewardessa. Przekraczajac prog samolotu, czujemy, ze chociaz wciaz jeszcze jestesmy na wietnamskim lotnisku, to znow znalezlismy sie z powrotem w tej Azji, ktora na stale zagoscila w naszych sercach. Powrot do Tajlandii, to jak wizyta w domu. Znow otaczaja nas usmiechnieci ludzie, slonce milo muska nasze twarze, a my wciaz pamietamy rozklad miasta, ktore, jako pierwsze urzeklo nas swoja atmosfera. Bez problemu, z lotniska dostajemy sie poludniowy dworzec, skad po 10-ciu minutach ruszamy do Kanchanaburi. Szybko udaje nam sie znalezc guesthouse, ktory jest tak ladny, ze od razu zalujemy, ze bedziemy musieli go opuscic. Wiemy, ze tu odpoczniemy sobie po Wietnamie, ale czas juz nas sciga, wiec zostajemy tylko na dwie noce. Wieczorem wybieramy sie na most na rzece Kwai, a kolejny dzien to pobyt w Narodowym Parku Erawan. Wspinamy sie wzdluz siedmu wodospadow na wysokosc 1000-ca metrow. Pobyt w tym malym raju regeneruje nasze sily i nastepnego dnia ruszamy w strone Malezji...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz